Witajcie paznokciomaniacy
Przychodzę do Was z postem, który
jednocześnie otworzy nowy rozdział bloga. Postanowiłam, że będę
tutaj publikować nie tylko stylizacje i testy produktów, ale
ogólnie wszystko co w moim życiu wiąże się z paznokciami. A jest
tych zagadnień wbrew pozorom całkiem sporo.
Nową zakładką na blogu będą
podróże, z tego względu, że szkolenia, warsztaty i targi oraz
wszelkiego rodzaju wydarzenia z branży beauty odbywają się na
całym świecie co czyni okazję do wyjazdów i zwiedzania. Oczywiście muszę najpierw nadrobić
zaległości, ponieważ blog jest młody,a za mną już jest kilka
wyjazdów. W prawdzie póki co na terenie mojego województwa, ale na
początek zawsze coś.
Celem pierwszej podróży branżowej w
tym roku były Katowice. Przygotujcie się też na to,że będę
częściej odwiedzać to miasto, ale za każdym razem przywiozę Wam
garść nowych ciekawostek. W połowie lutego wybrałam się na
doszkolenie z metody żelowej. Wychodzę z założenia, że szkoleń
nigdy za wiele i warto co jakiś czas doszkalać się nawet z
tematów, które pozornie ogarniamy. Na szkoleniu możemy się zawsze
dowiedzieć czegoś nowego i poprawić swoje błędy.
Praktycznie zawsze, gdy się gdzieś wybieram pogoda przechodzi załamanie i pada deszcz albo niebo jest zachmurzone. Tym razem nie miałam na co narzekać, bo mimo braku słońca i przelotnych opadów, jak na luty to całkiem niezły wynik.
Pociąg z mojej miejscowości w
kierunku Katowic wyjeżdża bardzo wcześnie, bo ok 5:30. Biorąc pod
uwagę fakt, że szkolenia odbywają się również w tygodniu czasem
jadę na nie z lekkim deficytem snu. W dodatku dla mnie są to zawsze mega emocje
i z podekscytowania nie mogę w nocy zasnąć. Dlatego jeśli chodzi o
wyjazdy do Katowic zawsze będę wybierała transport koleją. Mam bardzo bliziutko na dworzec i nie
muszę się przesiadać po drodze. Ponadto od dziecka uwielbiam podróżować pociągami, bo jest wygodnie, nie trzeba stać w korku i
można podziwiać piękne widoki.
Pociąg dociera do celu ok. 20 parę
minut po 7 rano, ale ja już przed Piotrowicami jestem w pełnej
gotowości. Wysypuję się razem z tłumem z pociągu i udaję się...
wiadomo gdzie... do Galerii Katowickiej. Jednak o tak wczesnej porze
na szczęście wszystkie sklepy są zamknięte :D Pozostało mi więc
zjeść śniadanie oraz wypić kawę. Ale gdzie? Wybór tu jest dosyć
spory. Tradycyjnie podczas wizyty w tym mieście wybieram Starbucksa. Mają w swojej ofercie przepyszne kawy, a także gorącą czekoladę czy herbatę. Natomiast na śniadanie do wyboru są kanapki na ciepło i na zimno, zdrowe sałatki, ciasta, ciasteczka, rogaliki i inne pyszności.
Szkolenia zwykle zaczynają się o
godzinie 9tej, więc mam jeszcze ponad godzinę na szybkie zwiedzenie, śpiącego
jeszcze miasta. Jako estetka, artystyczna dusza i osoba wrażliwa
zarówno na piękno natury jak i dzieło ludzkiej ręki, zawsze
znajdę powód do zachwytu. Dlatego idę pooglądać wystawy sklepowe
oraz ciekawe elementy architektury miasta.
Pierwsze co rzuciło mi się w oko
przechodząc przez ulicę 3 Maja to szyld salonu fryzjerskiego
Maniewski. Zapewne kojarzycie Pana Macieja Maniewskiego z programu
Afera fryzjera emitowanego w stacji TVN Style. Ja jestem jego wielką
fanką, podoba mi się jego podejście do uczestników programu i
imponuje mi jego wiedza. Poza tym kunszt jego pracy możecie
podziwiać na jego kanale na YT. Prawdziwy mistrz w swoim fachu, od
Pana Maniewskiego śmiało mogą uczyć się młodzi adepci
fryzjerstwa, z tą świadomością, że będą dobrymi fachowcami.
Zaraz obok mieści się sklep jednej z
moich ulubionych marek paznokciowych czyli Silcare. Jakaż była moja
radość z powodu odnalezienia ich sklepu firmowego, a zarazem
smutek, że niestety sklep czynny od 9:00 -16:00 czyli w dokładnie takich
samych godzinach, w których akurat będę na kursie. Witryna
sklepowa robi wrażenie, przynajmniej na mnie. Kuferki, oliwki,
kremy, pochłaniacze... ahhh... Pozostało mi jedynie napaść oczy,
ale kiedyś wybiorę się na shoping, obiecuję to sobie.
Nadszedł czas, aby wsiąść do
autobusu ZTM i wyruszyć w dalszą, choć krótką podróż na
miejsce szkolenia. Korzystając z chwili wolego czasu, która mi pozostała przechadzałam się jeszcze przez Park Żołnierza Polskiego, na którym zlokalizowany jest pomnik o tej samej nazwie.
Pomnik Żołnierza Polskiego stoi na sztucznie usypanym wzgórzu i prowadzą do niego liczne kamienne schody. Rzeźba przedstawia trzech żołnierzy schowanych między skrzydłami orła i upamiętnia tych, którzy polegli w obronie naszego kraju podczas II Wojny Światowej. Autorami pomnika są; rzeźbiarz Bronisław Chromy oraz architekt Jerzy Pilitowski, a materiał użyty do jego wykonania to patynowany brąz. Pomnik został odsłonięty w 1978 dokładnie w 35 rocznicę powstania Ludowego Wojska Polskiego.
To była taka mała garść wiedzy, na temat tego co udało mi się zwiedzić podczas wizyty w Katowicach. Obiecuję, że w miarę możliwości, z każdej paznokciowej wycieczki przywiozę Wam zdjęcia i szczyptę informacji o przynajmniej jednym ciekawym miejscu lub rzeczy, którą spotkam na swojej drodze.
O samym kursie nie mogę Wam opowiedzieć, ponieważ wszystkie informacje na nim zawarte są przeznaczone tylko i wyłącznie dla kursantek. Poza tym byłam tak pochłonięta zdobywaniem nowych umiejętności, że praktycznie nie ma, żadnych fotek, które mogłabym Wam pokazać. Ostatecznie nie wiedziałam też, że w końcu podejmę decyzję o prowadzeniu bloga, więc nie zbierałam specjalnie materiału. Powiem Wam tylko tyle, że moja instruktorka Dorotka to przesympatyczna osoba, która ma rewelacyjne podejście do kursantek. Kiedyś może opowiem Wam więcej. Jednak mogę przedstawić naszą szkoleniową maskotkę, która powstała zupełnie przez przypadek, ale dostarczyła na mnóstwo śmiechu i radości ;)
Po szkoleniu miałam jeszcze chwilkę
czasu, aby wieczorową porą powrócić w okolice galerii i zobaczyć
jak wyglądają Katowice nocą...
... a także zrobić małe zakupy, bo skoro galeria czynna do późnych godzin wieczornych to przecież grzech nie skorzystać prawda? Kupiłam jedynie świecznik z Buddą, który kiedyś widziałam gdzieś w internecie i bardzo o nim marzyłam oraz mały, pamiątkowy magnesik przdstawiający tym razem pomnik Powstańców Śląskich.
Ahh to był dzień pełen wrażeń, ale pora już wracać, siadać za biurkiem i szlifować nowe umiejętności.
I love Katowice. Odwiedzę Was nie raz.